Rozmawialiśmy już o specyfice Iranu jako państwa islamskiego. Mówiliśmy o różnicach kulturowych europejsko-azjatyckich. Porozmawiajmy dziś o kulinariach.
Co i jak jadają Irańczycy? Czy próbowała Pani lokalnych potraw?
- Zacznijmy od tego, czego nie jadają, a wieprzowiny. W ogóle w ich diecie mięso nie jest dominujące, a jeśli występuję to głównie baranina (najczęściej w postaci takiego warkocza ze zmielonego mięsa), kurczak, rzadziej wołowina. Spożywają je najczęściej z ryżem, który posypują suszonym berberysem, a w wersji ekskluzywnej szafranem. Podają do tego pyszne maczanki (to coś więcej niż sos) np. z pistacjami, suszonymi śliwkami, no i lawasz, który jest odpowiednikiem naszego chleba. To płaski, cienki placek, który podawany na gorąco jest smaczny, zaś po wystudzeniu przypomina raczej serwetkę … powiedzmy, że jadalną. Warzywa występują, ale ich sałatki nie zrobiły na mnie większego wrażenia. W przeciwieństwie do owoców, często serwowanych w postaci bakalii albo w znacznie dziwniejszej formie, jak np. granat prasowany w płaskie arkusze niczym papier. Szczególnie przypadły mi do gustu daktyle, które - w przeciwieństwie do tych dostępnych u nas – są jędrne i soczyste.
Mają też tradycyjne słodycze, w których stopień słodkości był dla mnie trudny do zaakceptowania. Nasączona lukrem lub syropem baklawa, kostki rachatłukum o aromacie wody różanej, tudzież oleista, prawie półpłynna chałwa – to jakby kanon cukierniczy „z tysiąca i jednej nocy”, zdecydowanie dla amatorów wielkiej słodkości. Przesłodzona jest także herbata, którą nie tyle słodzi się łyżeczką cukru, co zamacza w niej patyczek z cukrem skarmelizowanym, często osypanym przyprawami, np. imbirem lub kardamonem. W ogóle zioła odgrywają w perskiej kuchni ważną rolę.
Na bazarach stoiska zielarskie przyciągają wzrok feerią barw i drażnią zmysł powonienia intensywnością zapachów. W tej różnorodności można natknąć się na zasuszone pączki kwiatów, np. małe różyczki, które podobno są dodawane do herbaty. Ważna rzecz w kwestii picia - ściśle przestrzegana jest prohibicja. Dlatego do obiadu można sobie zamówić piwo, ale tylko bezalkoholowe. Wbrew pozorom można też coca-colę lub pepsi (zabawne jest, że firmowy napis wykonany jest znakami perskimi). No właśnie – jak to się ma do tych nastrojów antyamerykańskich? Mało tego! W zgiełkliwym życiu ulicznym udało mi się wytropić coś tak amerykańskiego jak fast food. Nie żeby tak od razu McDonald`s czy KFC (te sieci nie są dopuszczane na irański rynek gastronomiczny niejako z założenia) ale rodzime imitacje barów szybkiego żywienia, oczywiście z tradycyjnym hamburgerem. Zupełnie swoistą odmianą szybkiej przekąski były serwowane na bazarach upieczone na grillu w całości czerwone buraki.
A`propos spożywania posiłków - ciekawy, a dla nas niezbyt wygodny jest zwyczaj zajmowanej do jedzenia pozycji – Irańczycy preferują sadowienie się „po turecku” na podwyższonych podestach wymoszczonych dywanami i z poduchami przy oparciu. Próbowałam, ale przyznam, że po męczącym dniu turystycznej łazęgi utrzymanie takiej pozycji jest dla nóg dość męczące, a do tego jedzenie z tej pozycji, zwłaszcza gorących potraw, wymaga określonej sprawności. W każdym razie lekko nie jest.
Dziękuję za rozmowę.
Jacek Sobko















































































Dodając komentarz przestrzegaj norm dyskusji i niezależnie od wyrażanych poglądów nie zamieszczaj obraźliwych wpisów. Jeśli widzisz komentarz, który jest hejtem, kliknij
.......
„Cudze chwalicie, swego nie znacie, Sami nie wiecie, co posiadacie”. pisał w wierszu „Wieś” Stanisław Jachowicz.RE: Kulinarna wyprawa do Iranu
Bardzo ciekawa opowieść.RE: Kulinarna wyprawa do Iranu
nie to abym się czepiał tej pani turystce. kobiety mają jednak jakiś naturalny ciąg do upałów, do problemów, do kulinarnych eksperymentów, do szastania pieniędzmi na wojaże w dziwne miejsca, jakiś ciąg do ciemnoskórych. ja umieram w upałach, ja wole wydać pieniądze na podróże po złotojesiennym dolnym śląsku bez upałów ale ze złotym słońcem, wolę rozmawiać z polskim tubylcem bez obawy że użyje w stosunku do mnie noża z byle powodu, po co komu ogląd 3 kamieni nazywanych 5 tys lat temu persepolis? piękne polskie lasy, piekny wrocław, piękny dolny śląsk. kiedy w strzelinie były jeszcze esy, małe kamyki i zardzewiały pomost nad wyrobiskiem to takiego luksusu i takich doznań estetycznych nie miał nawet szach iranu. nie nadaje się na kobietę.RE: Kulinarna wyprawa do Iranu
w polsce schabowy, polędwica, karczek grill i piwo alkoholowe. nic dziwnego że emigracja ciągnie arabów do polski a nie odwrotnie. arabowie żywieni płatkami róży mają mózgi podatne na słowa religijnych i politycznych szaleńców. zjedliby tatar, popili piwem i już nikt by ich na świętą wojne nie namówił.