ZNAJDŹ NA STRONIE

 

Fot. Jerzy Kamiński
Żyjemy w świecie ciągłych turbulencji i mniej lub bardziej spodziewanych zmian. Mierzymy się z wieloma globalnymi wyzwaniami dotyczącymi choćby zdrowia ludności, ochrony klimatu, braku żywności lub jej złej jakości, czy masowych migracji. Niemało o tym słyszymy, czasami może nawet za często. Tu pandemia, tam wojna, tu lawina błotna, tam niedożywione dziecko umiera na rękach bezsilnego lekarza, tu pożary, tam ludzie topiący się na przeciążonej uchodźcami łodzi. Co robimy? Szukamy bezpiecznego cienia. Chcemy schować się tu i teraz, nie dopuszczając do siebie myśli o tym, co dzieje się dookoła. Siedząc za murem powinniśmy pamiętać, że tak nie da się zbudować wokół siebie bardziej stabilnego środowiska - ani lokalnie, ani globalnie.
 
 Rozczarowani i zmęczeni
Choć pomoc rozwojowa, czyli wspieranie krajów słabiej rozwiniętych przez te zamożniejsze, nie jest niczym nowym, w realiach szybkiego przepływu informacji, w ostatnich latach stała się jakaś taka bardziej „naoczna”. Możemy zobaczyć, posłuchać, przeczytać, ile się dzieje, jak wspiera się transport do społeczności położonych na zboczach wzgórz w Kolumbii, jak buduje się szkołę w Kenii, jak uczy się zarządzania kryzysowego w Gruzji, jak wspiera się rozwój przetwórstwa orzechów nerkowca w Tanzanii. I z każdą kolejną lekturą możemy nabierać wątpliwości. Jak to jest, że tak długo pomagamy, a świat nadal daleki jest od bezpiecznego, stabilnego i sprawiedliwego? Kiedy będzie lepiej, spokojniej, równiej?
Nie jesteśmy pod względem tych pytań wyjątkowi. Wielu ekspertów, badaczy, polityków i ekonomistów spiera się o najlepsze metody wsparcia i działania przynoszące największe efekty; szuka się wciąż nowych sposobów mierzenia tego, na ile nasze działania przekładają się na poprawę czyjegoś życia. Sytuacja społeczeństw państw rozwijających się jest na tyle trudna i różnorodna, że jednoznacznych odpowiedzi nie ma. Jednak w kurczącym się i coraz bardziej nieprzewidywalnym świecie, gdzie współczesne wyzwania nie znają granic, nie liczą się z kolorem skóry i nie zwracają uwagi na grubość portfela, konieczna jest profesjonalna współpraca wyspecjalizowanych instytucji i pomoc kompleksowa, nas wszystkich. Tu nie ma wątpliwości. Trudności mogą dosięgnąć każdego, wszyscy jesteśmy w ich zasięgu. I możemy mieć kolejne obawy: czy zamiast skupiać się na innych, nie powinniśmy się koncentrować na sobie? Czy pomocy wystarczy dla wszystkich?
Wystarczy. Gdyby podzielić się tym, co mamy, na świecie nie byłoby nędzy. Choć globalnie odnotowuje się spadek liczby osób cierpiących z powodu głodu, to wg szacunków ONZ w 2024 roku około 8 % populacji doświadczyło tej formy przemocy. Tak, przemocy, bo jak inaczej nazwać brak mleka dla dziecka czy wody dla seniora?
 
Włączeni w pomaganie
Działanie na rzecz innych to wyraz naszej solidarności, ale też odpowiedzialności. To nasza inwestycja. Nie żadne wyjątkowe działanie, ale normalna reakcja tych bardziej zamożnych na to, co dzieje się u tych mniej zamożnych. Bo to, co dzieje się „gdzieś tam”, prędzej czy później wpływa na to, co dzieje się już nie tylko globalnie, ale także u nas, w naszym bogatym „lokalnie”.
Wielu świadomych Polaków nie tylko popiera działania z zakresu współpracy rozwojowej (średnio ponad 60-70%), ale włącza się w ich finansowanie, a niekiedy nawet w ich prowadzenie. Nieobowiązkowo, z wyboru, czasami z tylko sobie znanych powodów. Swoją aktywnością często wspierają działania polskiego rządu, wyspecjalizowanych instytucji i międzynarodowych organizacji. Jedni pomagają w Polsce, przygotowując paczki z produktami pierwszej potrzeby, ucząc języka polskiego i pokazując inną kulturę; inni rozjeżdżają się po świecie, gdzie leczą - https://www.facebook.com/pcpm.int , https://www.facebook.com/leczymyzmisja lub https://www.facebook.com/OkulisciDlaAfryki
Każdy z nas ma wybór, czy i jak pomaga innym, nawet jeśli czasami dosięgają nas zmęczenie i niepewność odnośnie efektów. I możliwość tego wyboru warto szanować, bo nie każdy na świecie go ma. Nie masz przekonania? Nie chcesz pomagać? Nie hejtuj tych, którzy działają. To wystarczy.
 
Tekst został przygotowany w konsultacji merytorycznej z Zakładem Badań nad Konfliktami i Przemocą Polityczną Instytutu Politologii Uniwersytetu Wrocławskiego.
 
 
Niniejsza publikacja jest finansowana przez Unię Europejską. Za jej treść odpowiadają wyłącznie autorzy i niekoniecznie odzwierciedla ona poglądy Unii Europejskiej.

UWAGA!

Gdy liczba negatywnych głosów na dany komentarz osiągnie 15, zostanie on automatycznie ukryty, niemniej pokazywać się będzie przy nim opcja "kliknij, aby wyświetlić". Kiedy jednak dany komentarz osiągnie 20 negatywnych głosów, zostanie automatycznie wycofany z publikacji na stronie i już nikt nie będzie mógł go zobaczyć (poza administratorem strony).
Dodając komentarz przestrzegaj norm dyskusji i niezależnie od wyrażanych poglądów nie zamieszczaj obraźliwych wpisów. Jeśli widzisz komentarz, który jest hejtem, kliknij choragiewka875zieloną chorągiewkę i zgłoś swoje uwagi administratorowi.

Ukryj formularz komentarza

2500 Pozostało znaków


spajker.
pomaganie może szkodzić. w latach 90tych unia dała pomoc rozwojową dla polskiej wsi. wieś obok słupska dostała ileś tam krów holenderskich zaczipowanych i pilnowanych przez satelitę a każda z tych krów dawała więcej mleka niż wcześniejszy cały pgr. tubylcy te krowy zjedli. ci postpegierole dostali także tłuste gęsi na rozmnożenie takie specjalnie hodowane z pilnowanym dna i gęsi na grillu wylądowały. pegieerole dostali też nasiona pomidorów wielkich odpornych na choroby i na mróz. jedna kobieta założyła tunele foliowe z pomidorami ale duża część jej zfniła bo mieszkańcy nie chcieli uczestniczyć w zbiorach. tak po złości. jesteś milionerką to zbieraj sobie teraz sama. no i kobieta z rodziną sami zbiory robili a mieszkańcy do pracy się nie zabrali.
jeszcze gorzez było w stanie pendżab w indiach. europa im rolnictwo zmechanizowała i zchemizowała . plony sie potroiły no to teraz rodzinę stać było na większą liczbę dzieci. liczba dzieci się podwoiła i nowe pkb podzielone przez nową liczbę ludności wróciło do poziomu starego ubóstwa. pomoc żywnościowa tradia do krajów afrykańskich a tam siły rządowe wykarmiają tym wojsko które później wykarmione ma siłę strzelać do ludzi i do krajów sąsiednich.

0

Przeczytaj także