Jest sędzią piłkarskim, katechetą, wędkarzem, a od ponad roku także... strażakiem ochotnikiem. Ksiądz Piotr Szczypior z Wiązowa wziął sobie do serca przesłanie papieża Franciszka, aby być blisko ludzi. Gdy druhowie pół żartem, pół serio rzucili: „co to za kapelan, który nie jest strażakiem?”, przeszedł szkolenie i został jednym z nich.
Ksiądz Piotr Szczypior, wikariusz parafii pw. św. Mikołaja w Wiązowie, decyzją arcybiskupa Józefa Kupnego został ustanowiony kapelanem Oddziału Miejsko-Gminnego Związku Ochotniczych Straży Pożarnych RP w Wiązowie. Co ważne, ksiądz Piotr jest także czynnym strażakiem ochotnikiem. Jak sam przyznaje, nigdy nie myślał, że będzie pełnił i taką rolę.
– W ubiegłym roku po Wielkanocy po służbie strażaków przy Grobie Pańskim spotkaliśmy się z nimi w ramach podziękowania – opowiada ksiądz Piotr. – Padło wtedy takie luźne pytanie, czy nie chciałbym zostać kapelanem. Odpowiedziałem, że oczywiście, ale nie sądziłem, że do tego dojdzie. Podczas obchodów uroczystości św. Floriana znów padła ta propozycja. Jeden ze strażaków powiedział wtedy, "co to za kapelan, który nie jest strażakiem". Stąd wziął się pomysł, abym został strażakiem, a dopiero po pewnym czasie kapelanem – dodaje z uśmiechem nasz rozmówca.
Funkcja kapelana łączy się zarówno z radosnymi momentami, kiedy strażacy świętują jubileusze, śluby czy awanse, jak i z tymi smutnymi, np. podczas pogrzebów druhów czy po nieudanej akcji. Dzięki temu, że ksiądz Piotr jest czynnym strażakiem, doskonale zdaje sobie sprawę z tego, jakie emocje towarzyszą jego kolegom. Dzięki temu może być dla nich jeszcze większym wsparciem. – Łączą nas wspólne doświadczenia – podkreśla ksiądz Piotr. – Bycie kapelanem to dla mnie towarzyszenie drugiemu człowiekowi. Jako duszpasterze jesteśmy posłani do różnych wspólnot. Myślę, że jest mi łatwiej pewne rzeczy przekazać, powiedzieć, mając doświadczenie bycia księdzem.
Strażakiem ksiądz Piotr jest już ponad rok. Swoją służbę rozpoczął od szkolenia w komendzie Powiatowej Państwowej Straży Pożarnej w Strzelinie. Na koncie ma już około 40 wyjazdów, głównie tych w nocy lub późnym wieczorem, kiedy nie ma już duszpasterskich obowiązków. – Kiedy zostałem strażakiem, nie mogłem doczekać się pierwszej akcji – przyznaje nasz rozmówca. – Wyjazdy są różne – od tych, kiedy ściągamy kota z dachu i możemy przekazać go właścicielowi, do pożarów czy wypadków na autostradzie.
Cały artykuł zamieściliśmy w 45 (1282) wydaniu papierowym Słowa Regionu.
















































































Dodając komentarz przestrzegaj norm dyskusji i niezależnie od wyrażanych poglądów nie zamieszczaj obraźliwych wpisów. Jeśli widzisz komentarz, który jest hejtem, kliknij