W sierpniu siedemnastoletnia Ewelina z Głębokiej poszła na rutynowe badania krwi. Dziewczyna nie skarżyła się na zdrowie, więc wyniki miały być tylko formalnością. Stało się jednak inaczej, a rodzina usłyszała diagnozę, która zmieniła ich dotychczasowe życie.
Wyniki, które miały być tylko formalnością, ujawniły niepokojąco wysoką liczbę płytek krwi. – Nie zdążyłam dojechać do domu, a już dzwonili z przychodni – wspomina Ewa Szostek, mama Eweliny. Początkowo lekarze podejrzewali infekcję, chwilowe zaburzenie lub nawet pomyłkę przy badaniu. – Pani doktor nie chciała mi mówić, jakie jest podejrzenie. Jestem jej wdzięczna, bo bym się wtedy załamała – przyznaje nasza rozmówczyni. Kolejne analizy nie pozostawiły jednak złudzeń.
Rozpoczęto szczegółową diagnostykę hematologiczną, obejmującą biopsję i trepanobiopsję szpiku kostnego, a Ewelina trafiła pod opiekę specjalistów w Przylądku Nadziei we Wrocławiu. Pod koniec października podano ostateczne rozpoznanie – nadpłytkowość samoistna z mutacją genu CALR. – To choroba nowotworowa szpiku kostnego. Organizm Eweliny wytwarza zbyt wiele płytek krwi, co zaburza naturalną równowagę i, niestety, zwiększa ryzyko powstawania zakrzepów, udarów, zawałów serca lub krwotoków – wyjaśnia mama dziewczyny. – Norma płytek krwi to 150–400 tys./µl. U Eweliny przy pierwszych badaniach było to 1,48 mln/µl. Później ich liczba przekraczała nawet 1,5 mln. Przy takich wynikach konieczna jest hospitalizacja – dodaje nasza rozmówczyni.
Ewelina ma dopiero 17 lat, a od sierpnia rytm jej życia wyznaczają wizyty u lekarzy, badania i pobyty w szpitalu. Zaledwie w poniedziałek wróciła do domu po dwutygodniowym pobycie w Przylądku. – Znosi to dzielnie. W szpitalu otacza ją wspaniały personel, panie z fundacji organizują różne zajęcia dla pacjentów, za co jestem ogromnie wdzięczna – podkreśla mama Eweliny.
– Wierzę, że w tym wszystkim jest Boża ręka, a Bóg chroni moją córkę – kontynuuje pani Ewa. – To, że chorobę wykryto tak wcześnie to nie przypadek. Otrzymujemy także ogromne wsparcie od rodziny, przyjaciół i całkiem obcych ludzi. Wiele osób odzywa się i chce pomóc. Jestem wdzięczna każdemu za modlitwę i dobre słowo. Widzę, jak Bóg wyciąga dobro z tego wszystkiego – dodaje. Rodzina mierzy się także z innymi wyzwaniami. Młodszy brat Eweliny, Kuba, ma autyzm. Chłopak bardzo martwi się o siostrę. – Ta sytuacja, mimo że trudna i mocno nas doświadcza, wzmacnia relację moich dzieci – podkreśla nasza rozmówczyni...
Cały artykuł zamieściliśmy w 42 (1279) wydaniu papierowym Słowa Regionu.














































































Dodając komentarz przestrzegaj norm dyskusji i niezależnie od wyrażanych poglądów nie zamieszczaj obraźliwych wpisów. Jeśli widzisz komentarz, który jest hejtem, kliknij