Po siedmiu latach nieobecności bociany wróciły do Krzywiny. Osiedliły się w gnieździe na ruinach kościoła św. Oswalda. Mieszkańcy wyjątkowo życzliwie przyjęli skrzydlatych gości. Pan Jan z kolegami od kilku miesięcy karmi ptaki złowionymi przez siebie rybami.
Bociany do Krzywiny przylatywały od kilkudziesięciu lat. Mają gniazdo na szczycie ściany dawnego kościoła św. Oswalda, dziś ruiny. Jednak ostatni raz osiedliły się tu w 2018 roku. Mieszkańcy już stracili nadzieję, że skrzydlaci lokatorzy znów się pojawią, a jednak – w kwietniu, po siedmiu latach nieobecności, wróciły do miejscowości.
– Można powiedzieć, że zżyliśmy się z tym gniazdem, jest tutaj od zawsze – opowiada pan Mieczysław, na posesji którego znajduje się gniazdo. – Bociany osiedliły się na ścianie kościoła św. Oswalda z XIV wieku. Kościół był zburzony, potem odbudowany, znowu został zburzony. Do naszych czasów dotrwała tylko ściana szczytowa. Przez kilkadziesiąt lat w gnieździe zawsze były młode bociany – dodaje.
– Bociany przyleciały 5 kwietnia, bardzo późno, bo normalnie przylatują 19-20 marca – opowiada pani Danusia, żona pana Mieczysława. – Nie spodziewaliśmy się tego, bo od kilku lat ich nie było. Przylatywały wcześniej, oglądały gniazdo, ale odlatywały. W tym roku – zostały. Rozbudowały też gniazdo, jest teraz ogromne – relacjonuje nasza rozmówczyni, która prawie 30 lat temu wraz z mężem i dziećmi opiekowała się małym bocianem, wyrzuconym z gniazda. Ptak był przez nich karmiony, a po dziewięciu dniach został przyjęty przez swoją rodzinę i razem z rodzicami odleciał do ciepłych krajów.
Nietypowa "stołówka"
Pan Jan Goszczyński, który mieszka naprzeciwko, ma w okolicy niewielki staw. Pewnego dnia, podczas wędkowania, zauważył bociana. Na próbę rzucił mu małą rybkę. Ptak tak posmakował tego dania, że stał się stałym bywalcem oryginalnej „stołówki”. – Koledzy przyjeżdżają, żeby ze mną łowić rybki dla bociana, bo ja nie nadążam – śmieje się pan Jan. Bociek zjada około 10 – 20 rybek dziennie. – On zjadł już ze trzy metry ryby. Karasie najlepiej mu podchodzą, chociaż każdą rybę, jak jest żywa, to łyknie, a jak nieżywa – to nie ruszy. Zjada też mniej, kiedy jest deszczowa pogoda, bo wtedy sam sobie coś znajduje, np. dżdżownice czy ślimaki bezdomne. Ja jestem emerytem – pójdę kury nakarmię, bociana nakarmię i tak na zmianę – dodaje z uśmiechem nasz rozmówca.
Jak opowiada pani Danusia, bocian nauczył się rozpoznawać samochód pana Jana. Kiedy widzi, że jedzie w stronę stawu, zaraz za nim leci. Ptak jest też odważny i mało strachliwy. Chodzi w towarzystwie psa, nie przeszkadza mu, kiedy na stawie pojawia się więcej osób.
Będą tęsknić
Ryby dla bociana, którego miejscowi nazwali Kuba, łowi też pan Jan Jenczelewski. – Dziś już zjadł z dziesięć – mówi. – Bierze tak po 4-5 rybek, moment, jak je połyka i leci do gniazda, żeby nakarmić małe. Ryby łowimy i chowamy do beczki, skąd je wyciągamy i kiedy bocian przylatuje, to mu rzucamy – dodaje pan Jan. Wędkarzy, którzy łowią rybki dla boćka, jest trzech. Karmić przychodzi go więcej osób.
Cały artykuł zamieściliśmy w 31 (1268) wydaniu papierowym Słowa Regionu.
UWAGA!
Gdy liczba negatywnych głosów na dany komentarz osiągnie 15, zostanie on automatycznie ukryty, niemniej pokazywać się będzie przy nim opcja "kliknij, aby wyświetlić". Kiedy jednak dany komentarz osiągnie 20 negatywnych głosów, zostanie automatycznie wycofany z publikacji na stronie i już nikt nie będzie mógł go zobaczyć (poza administratorem strony).
zieloną chorągiewkę i zgłoś swoje uwagi administratorowi.
Dodając komentarz przestrzegaj norm dyskusji i niezależnie od wyrażanych poglądów nie zamieszczaj obraźliwych wpisów. Jeśli widzisz komentarz, który jest hejtem, kliknij