Prawie każdy mały chłopiec marzy o tym, aby zostać strażakiem, policjantem czy wojskowym. W dorosłym życiu niektórym udaje się zrealizować te dziecięce pragnienia. Wojciech Korda z Wiązowa należy do Ochotniczej Straży Pożarnej od ośmiu lat. – Pierwszą styczność ze strażą miałem w 2011 roku, kiedy pełniłem wartę honorową przy Bożym Grobie. Rok później, w wieku 18 lat, za namową kolegów zapisałem się do straży. Niedługo potem trafiłem na szkolenie – opowiada. Wojciech uczestniczy średnio w pięćdziesięciu-sześćdziesięciu akcjach rocznie. Przez osiem ostatnich lat nazbierało się więc około czterystu wyjazdów. Jak mówi, nie liczy już w ilu akcjach uczestniczył, ale pamięta swoją pierwszą interwencję. – Zgasiliśmy nieduży pożar traw w jakiejś miejscowości niedaleko Wiązowa. Co pamiętam z tamtego dnia? Przede wszystkim chaos. To była dla mnie nowość, dużo się działo, akcja była dynamiczna. Pamiętam, że rozpiął mi się wąż i męczyłem się, żeby go złączyć – wspomina strażak. Od tamtego wyjazdu minęło już wiele lat, jednak emocje, jakie wywołuje sygnał syreny alarmowej, są wciąż takie same. – Alarm może się zdarzyć w każdej chwili, o każdej porze dnia i nocy...

Tekst ukazał się w 3 (1042) wydaniu "Słowa Regionu". Cały tekst przeczytasz tu lub tutaj












































































Dodając komentarz przestrzegaj norm dyskusji i niezależnie od wyrażanych poglądów nie zamieszczaj obraźliwych wpisów. Jeśli widzisz komentarz, który jest hejtem, kliknij
Bravo!
Wiązowskie strażaki to super chłopaki!!!Jachas
Wstrząsające...