Protesty rolników przybierają na sile. Należy się spodziewać, że będą jeszcze ostrzejsze i to nie tylko w Polsce. Eurokraci nie chcą wycofać się ze swoich absurdalnych pomysłów. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że pewne grupy próbują zastraszać rolników, którzy zaczynają obawiać się o własne życie.
Protesty rolników z peryferii Wrocławia przeniosły się do stolicy Dolnego Śląska. Uczestniczyli w nich, i to bardzo liczną grupą, plantatorzy z gminy Strzelin, Borów i Przeworno.
Temat granicy tematem tabu dla rządu
- To był bardzo gorący okres - mówi Marek Czerwiński, rolnik z Karnkowa i były starosta strzeliński. - W miniony wtorek, 13 lutego, we Wrocławiu spotkaliśmy się z wojewodą Maciejem Awiżeniem oraz wiceministrem rolnictwa Stefanem Krajewskim. Wręczyliśmy im petycję z postulatami od rolników z Dolnego Śląska oraz usiedliśmy do wstępnych negocjacji. W rozmowach brali też udział nowo powołani dyrektorzy KOWR-u i wicewojewoda Jacek Protasiewicz. Jako przedstawiciel powiatu strzelińskiego miałem możliwość uczestniczyć w tym spotkaniu, które odbyło się w budynku Urzędu Wojewódzkiego. Niestety, mimo dobrych chęci z naszej strony i kilku punktów, w których się zgadzaliśmy, kością niezgody pozostaje granica z Ukrainą. Rolnicy uważają, i swego zdania nie zmienią, że to jest podstawowy powód kłopotów, nie tylko naszego rolnictwa, ale całej Unii Europejskiej. Jak wiemy rolnicy protestują w całej Europie. Zamknięcie wschodniej granicy spowodowałoby jej uszczelnienie i wprowadzenie kontrolowanego przepływu towarów z Ukrainy. W tej chwili mamy do czynienia z niekontrolowanym importem płodów rolnych złej jakości. Brak kontroli i brak służb sanitarnych na granicy powoduje, że zalewa nas towar w ilościach o jakich nawet nie mamy pojęcia.
- Niestety, temat granicy wydaje się tematem tabu dla przedstawicieli rządu i nasze rozmowy utknęły w martwym punkcie, czego pokłosiem była zorganizowana dwa dni później blokada Wrocławia oraz Urzędu Wojewódzkiego - dodaje Marek Czerwiński.
Jedną z najliczniejszych grup na protestach we Wrocławiu stanowili rolnicy z gminy Borów, Przeworno i Strzelin
Sytuacja wymknęła się spod kontroli
Rolnicy z powiatu strzelińskiego na strajk w ubiegły czwartek wyruszyli o północy. Pod Urząd Wojewódzki, jak poinformował nas Kacper Misiewicz z Jegłowej, dotarli około godz. 2.30. O godz. 6.00 protestujący z całego Dolnego Śląska „obudzili” miasto klaksonami. Protest odbywał się także pod Urzędem Marszałkowskim i przed biurem Komisji Europejskiej. Do tej ostatniej instytucji rolnicy przemaszerowali pieszo z placu Dominikańskiego. Na czele szedł m.in. Tomasz Ossowski, niosąc urnę.
Tomasz Ossowski niósł na czele strajku urnę. 15 lutegoWspólnie z organizatorami strajku wpadliśmy na pomysł, że trumny to symbolu rolnictwa w tym czasie, a ja pomyślałem o urnie - wyjaśnia Tomasz Ossowski, rolnik z gminy Kondratowice, współorganizator protestu.
- Jeśli Unia Europejska nie wycofa się z tzw. zielonego ładu i nie wstrzyma importu zbóż ze Wschodu, to polskie rolnictwo może być w tej urnie.
W pewnym momencie strajk wymknął się spod kontroli. Przed urzędem wojewódzkim zapalono snopki słomy i opony. Obrzucano biuro Komisji Europejskiej jajkami. Nad wszystkim czuwali jednak doświadczeni organizatorzy, którzy widząc co się dzieje, natychmiast rozwiązali strajk.
- Rolnicy, żeby zorganizować protest, muszą spełnić wiele warunków - tłumaczy Tomasz Ossowski. - Trzeba powiadomić urzędy gmin lub miast. To się fachowo nazywa zawiadomienie o zamiarze zorganizowania zgromadzenia. Muszą też mieć kontakt z policją, a w przypadku większych dróg krajowych - z Generalną Dyrekcją Dróg Krajowych i Autostrad. Trzeba też podać dane organizatora, cel zgromadzenia, datę, godzinę, przewidywany czas trwania, liczbę uczestników i ewentualną trasę ze wskazaniem miejsca zakończenia protestu.
- Organizator bierze na siebie pełną odpowiedzialność za zgromadzenie - podkreśla Tomasz Ossowski. - Przykładem może być ostatni protest we Wrocławiu. Chwilę po jego rozpoczęciu zostały odpalone race, petardy i inne rzeczy. W tym momencie organizator rozwiązał zgromadzenie, ale to niczego nie zmieniło. Protest odbywał się nadal.
Zaszczuwani we własnym kraju przez Ukraińców
W minioną sobotę rolnicy z powiatu strzelińskiego udali się na granicę polsko-ukraińską, aby wyrazić swój sprzeciw przeciwko importowi zbóż. Chcieli też wesprzeć licznie tam strajkujących rolników. Sytuacja na granicy coraz bardziej się zaostrza. Rolnicy zaczynają obawiać się o swoje życie i zdrowie.
- Rolnicy strajkujący na granicy są zastraszani - mówi Grzegorz Czerniak, rolnik z Miłocic.
Czy to robią mafie czy służby ukraińskie, tego nie wiemy. Ludzie, którzy walczą o nasz chleb, o to, żebyśmy mieli zdrową żywność, nie wiadomo, czy nie będą w jakiś sposób nawet likwidowani. Nie mamy pojęcia do czego mogą się posunąć tamte grupy, które nawet nie wiem, jak nazwać. Jesteśmy zaszczuwani we własnym kraju przez ludzi innej narodowości.
- Walczymy przecież o to, aby władze Unii Europejskiej zauważyły problem, jaki jest w rolnictwie - kontynuuje Grzegorz Czerniak. - Cała Europa strajkuje, nie tylko Polacy, z powodu wprowadzania tzw. zielonego ładu, który ogranicza naszą produkcję. Druga sprawa to niekontrolowany import zbóż do Europy. I to nie tylko z Ukrainy, ale także z Rosji, o czym nikt nie mówi. Walczymy o to, aby nasz kraj wprowadził cła. Powinna tu zareagować Komisja Europejska. Obecnie wszystkie płody rolne sprzedajemy poniżej kosztów produkcji. Opłacalność jest pod kreską. Walczymy o swoje jutro. Trzeba wiedzieć, że zboże, które trafia do UE i nie przejdzie prób jakości, powinno wrócić z powrotem na Ukrainę. Tak się nie dzieje, ono się rozpływa, przeważnie w krajach tranzytowych, jak Polska. Dlatego my najbardziej odczuwamy skutki takiej polityki rolnej - podsumowuje nasz rozmówca.
Podczas rozmów z rolnikami dowiedzieliśmy się, że należy spodziewać się zaostrzenia protestów. Eurokraci nie chcą ustąpić. Niebawem jednak odbędą się wybory do Parlamentu Europejskiego i miejmy nadzieje, że ludzie mądrze zdecydują. Warto dodać, że po wyborach w Holandii politycy popierający postulaty tzw. zielonego ładu, niszczące rolnictwo, odeszli w niepamięć, a władzę przejęły partie, które urosły w siłę na protestach plantatorów.
Artykuł zamieściliśmy w 7 (1195) wydaniu papierowym Słowa Regionu.












































































Dodając komentarz przestrzegaj norm dyskusji i niezależnie od wyrażanych poglądów nie zamieszczaj obraźliwych wpisów. Jeśli widzisz komentarz, który jest hejtem, kliknij