Mieszkańcy naszego powiatu przyzwyczajeni są do tego, że od lat na swoim niebie, przy ładnej pogodzie, zobaczyć mogą motolotniarzy. Kim oni są, pytamy jednego z nich Janusza Kawałka.
- Przede wszystkim jesteśmy pasjonatami lotniarstwa. W naszym gronie są sami motolotniarze, czyli ludzie latający na motolotniach (lotniach wyposażonych w napędzając je silniki).
Widok motolotni nad naszym – powiatowym - niebem to coś normalnego. A czy są miejsca, nad którymi latać nie możecie?
- Jest to zagadnienie poruszane już na początku szkolenia, bo należy podkreślić, że aby zostać motolotniarzem, trzeba przejść odpowiednie szkolenie pod okiem profesjonalnych instruktorów i zdać państwowy egzamin, co wcale nie jest takie łatwe. Wracając do pytania, to chcąc latać zgodnie z przepisami, lotniarze muszą wiedzieć, gdzie są strefy, nad którymi latać im nie wolno. Są też strefy, w które możemy wlecieć po wcześniejszym uzgodnieniu z zawiadowcą ruchu lotniczego. Na naszym terenie mamy szeroką strefę do latania, od Jeleniej Góry, wzdłuż granicy czeskiej z Czechami włącznie, aż do Głuchołaz.
Wspomniany obszar wydaje się bardzo ciekawy. Czy tu właśnie lubicie latać najbardziej?
- Wielu kolegów z Polski, choć nie tylko, zazdrości nam terenów, jakie tu mamy. Zarówno Wzgórza Strzelińsko – Niemczańskie, jak i całe pasmo gór z Kotliną Kłodzką włącznie, to przepiękne miejsca, któe uwielbiamy. Piękne są też Jeseniki w Czechach z Pradziadem i okolicznymi jeziorami. Tereny te są bogate w różne zabytki, a szczególnie pałace i twierdze, które pięknie wyglądają z góry.
Wygląda to na coś spokojnego i miłego, ale sztuka latania na pewno nie jest łatwa. Co jest w niej najtrudniejsze?
- Zdecydowanie jest to lądowanie.
Czy właśnie ten manewr jest najbardziej niebezpieczny?
- To już jest szerszy temat. O wielu czynnikach, w tym o warunkach pogodowych, musi zadecydować pilot. Odpowiednia pogoda, umiejętności, możliwości sprzętu i plan lotu, to część czynników wpływających na bezpieczeństwo.
Lotniarze z naszego powiatu wiele razy pomagali różnym instytucjom oraz współpracowali z różnymi służbami. Szczególnym tego przykładem jest uczestniczenie w akcjach poszukiwawczych. Jak to wygląda w praktyce?
- Oprę się na przykładzie. Zadzwoniła do nas kiedyś wieczorem córka osoby poszukiwanej z prośbą, byśmy pomogli. Co ciekawe, w ciągu dnia wiele jednostek straży jeździło po terenie, ale nie wiedzieliśmy dlaczego. Telefon od kobiety otrzymaliśmy około godz. 18. Było nas wtedy w powietrzu pięciu. Kolega, który odebrał telefon, dostał również informację, jakim samochodem poruszał się zaginiony, jaki jest numer rejestracyjny pojazdu i gdzie mniej więcej można go szukać. Po tym ustawiliśmy się tyralierą. Pięć motolotni jest w stanie patrolować obszar o szerokości 5 km. Każdy z pilotów może obserwować teren po 500 metrów z obu stron. Ustawiliśmy się na wysokości Muchowca i już za Wawrzyszowem kolega zauważył pojazd, którego szukaliśmy. Wylądował na pobliskim polu, podszedł do auta i potwierdził, że jest to poszukiwany samochód. Cała nasza akcja poszukiwawcza, od zgłoszenia do znalezienia samochodu, trwała około pół godziny. Niestety, jak się później okazało, poszukiwany popełnił samobójstwo.
Z innych akcji to zdarzało nam się informować straż pożarną o zaczynających się dopiero pożarach. Taka sytuacja miała miejsce m.in. w powiecie ząbkowickim. Policja i straż wiedzą, że można na nas liczyć. Warunkiem jest oczywiście odpowiednia pogoda.
Czy z powietrza widzicie to, co jest na dole, w jakiś szczególny, dokładniejszy sposób?
- Widzimy przede wszystkim dużo większy obszar niż z ziemi. Co do tego, jak dokładnie widzimy, to jest tak, jak na ziemi. Nasze widzenie nie jest lepsze. Latamy przeważnie na wysokości 300 – 400 metrów. Więc każdy sam może sprawdzić, jak dokładnie widzi z takiej odległości. Możemy dostrzec ludzi, widzimy jak nam machają, ale twarzy rozpoznać już się nie da. Poszukiwany pojazd możemy z góry zobaczyć nawet z odległości 2 – 3 km.
Tutaj nasuwa się pytanie, czy zdarzały się wam sytuacje, że kiedy pojawiliście się na niebie, ludzie na ziemi zaczęli się zachowywać dziwnie, jakoś nietypowo...
- Kiedyś, lecąc wzdłuż linii lasu, zobaczyliśmy, że panowie z przyczepy coś wyładowują, wyrzucają. Nawet na to jakoś szczególnie nie zwróciliśmy uwagi. Może wywozili jakieś płody rolne, albo coś w tym stylu. Ale kiedy wracaliśmy tą samą trasą, zauważyli nas i zaczęli tę kupkę z powrotem ładować na przyczepę. Jak się okazało, były to śmieci. Widać, oddziaływujemy również prewencyjnie (śmieje się nasz motolotniarz).
A czy np. opalające się w ogródku panie w skąpym bikini niekiedy zostały przez was zaskoczone?
- Niestety, ale w tym przypadku dużo wcześniej nas słyszą i są przygotowane na taką okoliczność (dodaje ze śmiechem lotniarz).

Czy pamiętasz swój pierwszy lot?
- Tak, zawsze się pamięta pierwszy lot. Niesamowita fascynacja. Jeżeli ktoś zaczął latać i zobaczył to piękno, to zawsze chce tam wracać. Tych emocji troszeczkę doświadczają ci, którzy po raz pierwszy lecą jako pasażerowie. Oni wiedzą, o czym mówię.
No właśnie, jak najczęściej reagują pasażerowie podczas pierwszego swojego lotu?
- Zabierając taką osobę, staramy się wybierać pogodę, która pozwoli na to, by ten pasażer czuł się bezpiecznie. Byli pasażerowie mocno przestraszeni na początku lotu, z którymi po rozmowie można było polecieć dalej. Porozumiewamy się między sobą przez intercom, czyli system łączności. To jest bardzo przydatne przy mówieniu, co widzimy dookoła, szczególnie kiedy lecimy z gośćmi, którzy chcieliby poznać nasz teren. Taki lot to okazja do promocji naszego terenu, na przykład kamieniołomów, do których nie ma wejścia.
Czy zatem wolicie latać solo, czy z pasażerami?
- I tak, i tak. To zależy. W trudniejszych warunkach wolimy latać sami, by nabywać i podnosić odpowiedni poziom umiejętności.
Czy każdy, kto jest zdrowy, może zostać motolotniarzem?
- Tak. Ograniczenia są podobne, jak przy ubieganiu się o prawo jazdy, z tym że tutaj jest więcej badań pod kątem zaburzeń równowagi. Jeżeli ktoś ma takie zaburzenia, to latać nie może. Wymagane jest zaświadczenie lekarskie od odpowiedniego lekarza.
Na ten temat pisaliśmy w 24 (1162) wydaniu papierowym Słowa Regionu. Cały artykuł przeczytasz również na portalu egazety.pl, eprasa.pl, a także e-kiosk.pl












































































Dodając komentarz przestrzegaj norm dyskusji i niezależnie od wyrażanych poglądów nie zamieszczaj obraźliwych wpisów. Jeśli widzisz komentarz, który jest hejtem, kliknij