Irena Gil mieszka w Strzelinie. Jest doświadczoną pielęgniarką, która całe swoje zawodowe życie związała z Kliniką Transplantacji Szpiku, Hematologii i Onkologii Dziecięcej Przylądek Nadziei we Wrocławiu. Za szczególne zasługi uhonorowano ją “Bene Meritus” - najwyższym odznaczeniem przyznawanym przez Izby Pielęgniarskie. Otrzymała także “Kroplę Życia”, Certyfikat Dobroczynności, dwie Złote Wstążki. Największą nagrodą za pracę i poświęcenie są jednak uśmiechnięte twarze dzieci, dziś już często dorosłych ludzi, którzy kiedyś mierzyli się ze straszną chorobą. - Mamy na oddziale trudne przypadki - podkreśla pani Irena. - Zajmujemy się ranami powikłanymi po przeszczepach szpiku kostnego, chemioterapii, radioterapii i pooperacyjnymi. Leczenie tych ran jest dużym wyzwaniem - dodaje. Dzięki jej wieloletniej już dziś pracy, wiele dzieci wróciło do normalnego życia, a po przerażających ranach nie ma już śladu.

Początki i pierwszy sukces
- Problem z ranami zaczął się około 17 lat temu - wspomina pani Irena. - Mieliśmy dziecko całe w GVHD i wtedy jeden z lekarzy powiedział do mnie, “Trzeba nauczyć się pielęgnować skórę takich dzieci. Irena, czy nie zajęłabyś się tym tematem?”. Zaczęłam więc jeździć na konferencje organizowane przez Polskie Towarzystwo Leczenia Ran i różne szkolenia. Klinika dużo we mnie zainwestowała, bo to były drogie rzeczy. Kiedy jeździłam i pytałam, to lekarze i profesorowie patrzyli na mnie jak na kosmitę, bo wszystkim rany u dzieci kojarzyły się z oparzeniami albo ranami powypadkowymi. Ja ten temat jednak drążyłam, spotykałam się z przedstawicielami firm opatrunkowych, poznawałam działanie różnych opatrunków. Po około 1,5 roku trafiło nam się dziecko, u którego rozwinął się ten GVHD, i już wtedy wiedziałam, co robić - dodaje.
- Pamiętam, że to było w Wielką Sobotę, miałam dyżur nocny, przyszła do mnie koleżanka i mówi: coś się z tym dzieckiem dzieje, zaczynają się robić pęcherze. Poszłam do niego, skórę zaopatrzyłam specjalistycznymi opatrunkami, Na drugi dzień w Wielkanoc ponownie zmieniłam opatrunki. Przetrwaliśmy jakoś do wtorku i wtedy z anestezjologiem zrobiliśmy w znieczuleniu ogólnym zmianę opatrunku, takie profesjonalne oczyszczanie. U tego chłopca nie zostały żadne blizny, nie było powikłań. Pamiętam, że miał wtedy 3,5 - 4 latka i bardzo chciał klucze, bo mu się one kojarzyły z pójściem do domu. Pytał mnie: „dasz mi swoje klucze, ale ja powiedziałam: nie mogę, bo jest na nich dużo bakterii, a on do mnie: to je zdezynfekuj” (uśmiech). Innym razem bardzo chciał gumę owocową. Obiecałam, że mu przyniosę. Jego tato stał pod drzwiami z tą gumą, gdybym ja zapomniała, bo dla chłopca to było takie ważne… Ale ja nie zapomniałam - wspomina z uśmiechem pani Irena.

Strzelinianka na konferencji w Mediolanie
Przypadki małych pacjentów, którymi zajmowała się pani Irena, zainteresowały profesora z Włoch. Po wystąpieniu na Międzynarodowej Konferencji w Warszawie zaprosił ją na Światowy Kongres Leczenia Ran w Mediolanie. - Mówił, że to musi być pokazane światu i opublikowane - wspomina pani Irena.
Na ten temat pisaliśmy w 21 (1159) wydaniu papierowym Słowa Regionu. Cały artykuł przeczytasz również na portalu egazety.pl, eprasa.pl, a także e-kiosk.pl











































































Dodając komentarz przestrzegaj norm dyskusji i niezależnie od wyrażanych poglądów nie zamieszczaj obraźliwych wpisów. Jeśli widzisz komentarz, który jest hejtem, kliknij
RE: Międzynarodowe sukcesy strzelińskiej pielęgniarki
było w strzelinie liceum medyczne. teraz jest liceum muzyczne. też dobrze ale ktoś z władz jest muzykalny i gra w posła ziemi strzelińskiej. może to ten weteran walk o scalenie szkolnictwa w jeden organizm.RE: Międzynarodowe sukcesy strzelińskiej pielęgniarki
Gratulacje dla Pani pielęgniarki że Strzelina.