Znalezione jednak kradzione
Był koniec maja ubiegłego roku, kiedy to pewien trzydziestoletni mieszkaniec gminy Strzelin natrafił na swojej drodze na damską torebkę. Torebka zwisała z oparcia ławki. „Znalezione, nie kradzione”, być może pomyślał mężczyzna i po prostu zabrał ją. O zawartości tych „kobiecych niezbędników” krążą i anegdoty i opowieści z życia wzięte. W tym przypadku znalazca nie kierował się chęcią wiedzy, ale kierował się zupełnie innymi pobudkami.
Skrupulatnie przejrzał zawartość, po czym pozbył się bezwartościowych, z jego punktu widzenia, przedmiotów. Wyrzucił dowód osobisty, prawo jazdy i dowód rejestracyjny samochodu osobowego. Inaczej postąpił ze „znalezionymi” w torebce różańcem, kluczami, parasolką, etui na okulary i prawem jazdy. Zainteresował go telefon Xperia o wartości 200 zł, ładowarka do tegoż telefonu, skórzany portfel z zawartością 200 zł i karty bankomatowe. Łączna wartość łupu wyniosła ok. 600 zł.
Postępowanie w tej sprawie prowadzili strzelińscy policjanci, a prokuratura rejonowa nadzorowała i skierowała do sądu akt oskarżenia. - Zarzuciliśmy oskarżonemu, że jednym czynem wyczerpał znamiona kilku przestępstw – powiedziała Monika Rakus, prokurator rejonowa.
Cały artykuł w wydaniu papierowym "Słowa Regionu".




















































































Dodając komentarz przestrzegaj norm dyskusji i niezależnie od wyrażanych poglądów nie zamieszczaj obraźliwych wpisów. Jeśli widzisz komentarz, który jest hejtem, kliknij
RE: Znalezione jednak kradzione
Zwyczajny smiec. Mogl oddac przynajmniej dokumenty. Ale to przeciez smiec.Re
Ja to bym wolała oddać na policję że coś znalazłam bo może akurat znaleźne by było a tak to można pójść siedzieć za coś znalezionego takie czasy