Po pokonaniu klasycznej drogi na Mnichu w Tatrach. Szczyt jest pięknie widoczny znad Morskiego Oka
O jego wyprawie mało kto wiedział. Przygotowywał się do niej latami. Sprzęt, kondycja i setki godzin spędzone w skale. Dlaczego właśnie tam? Bo tam ma wolność, ciszę i przyrodę, której nie ma nigdzie indziej.

Proponujemy naszym Czytelnikom cykl artykułów poświęcony ludziom z pasją. W najbliższych tygodniach rozmawiać będziemy z podróżnikami, którzy nie bali się rzucić wyzwania przygodzie i nieznanemu. Zaczynamy od rozmowy z Tomaszem Sobotnickim, strzelińskim alpinistą, znanym fotografem, który zdobył jeden z ciekawszych himalajskich szczytów, ale na tym jego górskie przygody się nie skończyły.

W Strzelinie i naszym powiecie mamy mieszkańców grających w piłkę, biegających, jeżdżących na rowerze, pływających, tenisistów i aktywnych w jeszcze kilku innych dyscyplinach sportu. Ale osób uprawiających wspinaczkę nie znam wielu. Można by ich policzyć na palcach jednej ręki. Czy Ty znasz innych lokalnych alpinistów?
- Nie, czynnie uprawiających alpinizm nie znam. Mam znajomych, którzy coś próbują, ale traktują to jako coś innego, zabawę. Wiem że jest ktoś, kto zdobył Mont Blanc, ale nie wiem czy coś więcej robił, bo nie poznałem go.

Kiedy Twoje zainteresowania alpinizmem zaczęły przeradzać się w czynny sport?
- Zaczęło się bodajże w 2019, czy 2020 roku. Owszem, wcześniej myślałem o tym, że fajnie byłoby zobaczyć Himalaje, ale były to tylko marzenia. Natomiast wspinaczką, jako taką, zainteresowałem się może rok wcześniej, kiedy zacząłem jeździć w skałki. Zrobiłem też kurs turystyki zimowej. Pierwszy wyjazd w Himalaje mi się nie udał, ze względu na covid-19. W międzyczasie poznawałem inne wspinające się osoby i zrobiłem kurs lodowy i podstawy drytoolingu - wspinanie w skałach w rakach i z czekanami.

Górami zaraziłeś się już jako dorosła osoba, ale ze sportem, jako takim, to do czynienia miałeś od lat...
Tak. Przez 14 lat grałem w Strzelinie w siatkówkę. W dzieciństwie turystycznie chodziłem po górach z rodzicami.

W jakie większe góry pojechałaś po raz pierwszy?
- Były to Alpy austriackie, a celem był niemal 4-tysięczny szczyt Grossglockner. Był to maj 2020 roku. Mieliśmy wtedy typowo zimowe warunki. Nie było to daleko od nas, bo około 800 km. W warunkach zimowych, jakie wtedy były, na szczyt prowadziła...
Cały artykuł na ten temat zamieściliśmy w 41 (1179) wydaniu papierowym Słowa Regionu. Materiał ten, w całości, przeczytasz  również na portalu egazety.pleprasa.pl, a także e-kiosk.pl

UWAGA!

Gdy liczba negatywnych głosów na dany komentarz osiągnie 15, zostanie on automatycznie ukryty, niemniej pokazywać się będzie przy nim opcja "kliknij, aby wyświetlić". Kiedy jednak dany komentarz osiągnie 20 negatywnych głosów, zostanie automatycznie wycofany z publikacji na stronie i już nikt nie będzie mógł go zobaczyć (poza administratorem strony).
Dodając komentarz przestrzegaj norm dyskusji i niezależnie od wyrażanych poglądów nie zamieszczaj obraźliwych wpisów. Jeśli widzisz komentarz, który jest hejtem, kliknij choragiewka875zieloną chorągiewkę i zgłoś swoje uwagi administratorowi.

Ukryj formularz komentarza

2500 Pozostało znaków


Przeczytaj również