Kłęby dymu, które w ubiegły wtorek wydobywały się z budynku sanepidu, mogły niepokoić. Na miejsce wezwano straż pożarną. Okazało się, że zapaliły się sadze w kominie. Obecnie budynek nie jest ogrzewany.W ubiegły wtorek, 16 lutego, do naszej redakcji zadzwoniła rozzłoszczona mieszkanka ul. Mickiewicza w Strzelinie. Kobieta skarżyła się na uciążliwy dym wydobywający się z komina budynku, w którym mieści się sanepid. Czytelniczka twierdziła, że kopci się stamtąd nie pierwszy raz. Nasz dziennikarz postanowił to sprawdzić. Faktycznie kłęby dymu widoczne były już od skrzyżowania ul. Mickiewicza z ul. Wolności. Sytuacja nie zmieniała się, więc wezwano straż pożarną i kominiarza. Okazało się, że w kominie zapaliły się sadze. Strażacy wygasili w piecu centralnego ogrzewania i wynieśli na zewnątrz tlący się węgiel. Kamerą termowizyjną sprawdzono przewód kominowy. Zalecono niekorzystanie z niego do czasu sprawdzenia przez zakład kominiarski. O całym zdarzeniu rozmawialiśmy z dyrektorem Powiatowej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Strzelinie. Małgorzata Krochmalna podkreśliła, że była to awaria i wcześniej nikt nie zgłaszał zadymienia z komina. Dodała także, iż budynek ogrzewany jest węglem (drewno służy jedynie do rozpalania). Przedstawiono naszemu dziennikarzowi faktury z wizyt zakładu kominiarskiego w ubiegłym roku. Ostatni przegląd był w grudniu. Sanepid ma wyjaśniać, dlaczego, mimo to, doszło do zapalenia sadzy. Przed przybyciem straży pożarnej na miejscu była także straż miejska. Strażnicy nie stwierdzili, aby zadymienie miało związek z opałem.
Budynek obecnie nie jest ogrzewany. Komin został wybudowany 16 lat temu. Po zapaleniu sadzy wymaga renowacji. Sanepid będzie zwracał się o środki na ten cel.
















































































Dodając komentarz przestrzegaj norm dyskusji i niezależnie od wyrażanych poglądów nie zamieszczaj obraźliwych wpisów. Jeśli widzisz komentarz, który jest hejtem, kliknij