Pan Adam od pięciu lat mieszka w przyczepie kempingowej w Ludowie Śląskim. Zimą spał pod kilkoma kołdrami. Zamarzała mu woda i żywność. Latem problemem są upalne noce. Marzeniem bezdomnego jest własne mieszkanie.
Adama Siewierę (63 lata) odwiedziliśmy na początku kwietnia. Mężczyzna chętnie opowiadał o tym, jak spędził zimę. Tłumaczył, jak przetrwać podczas niskich temperatur, kiedy w przyczepie woda i konserwy zamarzają. Pan Adam dogrzewa się butelkami z gorącą wodą. Dawniej miał prąd, ale instalację rozkradli złodzieje. Z kolei latem dach przyczepy nagrzewa się do temperatury 40 stopni Celsjusza. Panu Adamowi zostało zaledwie parę lat do emerytury. Wcześniej mieszkał w schronisku dla bezdomnych w Pępicach koło Brzegu. Niestety, regulamin w placówkach św. Brata Alberta zabrania spożywania alkoholu.
– Czego mi brakuje? Wszystkiego. Mój kemping powoli niszczeje i zaczyna się rozpadać. Ostatnio urzędnicy z Borowa sprawdzali, czy jeszcze żyję. Niestety, dom mam pod nosem, ale nie mogę w nim mieszkać. Wszystko z powodu skomplikowanych spraw rodzinnych – opowiada pan Adam.
Bezdomny tłumaczy, że we wsi niewiele ludzi mu pomaga. Niektórzy przynoszą jedzenie. Zawsze może jednak liczyć na pracowników Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej (GOPS) w Borowie. Marzeniem pana Siewiery jest mieszkanie, na które czeka od lat. Mężczyzna ma nadzieję, że kiedyś urzędnicy przydzielą mu jakąś nieruchomość.
– Pan Adam jest osobą w bezdomności, z której nie chce wyjść. Niestety, przychylny ludziom proboszcz i mieszkańcy nie mają na jego decyzję żadnego wpływu. Z naszego ośrodka ma stałe źródło dochodów w kwocie 288 złotych. Zdarzało się jednak, że mężczyzna zamieniał żywność na alkohol – mówi Beata Zach, kierowniczka GOPS-u.
Lokator kempingu chętnie opowiada, jak za komuny jeździł po Polsce w poszukiwaniu pracy. Budował m.in. halę wodociągową w Żmigrodzie, długo pracował we Wrocławiu, był też brukarzem i elektrykiem na różnych budowach. Problem w tym, że nie ma świadectw pracy, a firmy, które go zatrudniały, już nie istnieją. Bezdomny opiekuje się czterema kotami, które do niego przychodzą. W kempingu ma szafę, łóżko i stolik, jednak z powodu wilgoci ubrania pleśnieją. Zimą o jego stan zdrowia dba policja podczas „Akcji Zima”. Latem sporadycznie odwiedzają go funkcjonariusze. Mieszkańcy mówią, że pan Adam to dobry człowiek, jednak sam sobie nie potrafi pomóc.
– Pieniądze, które otrzymuje, w całości idą na przelew – puentują mieszkańcy, których spotkaliśmy pod sklepem.
UWAGA!
Gdy liczba negatywnych głosów na dany komentarz osiągnie 15, zostanie on automatycznie ukryty, niemniej pokazywać się będzie przy nim opcja "kliknij, aby wyświetlić". Kiedy jednak dany komentarz osiągnie 20 negatywnych głosów, zostanie automatycznie wycofany z publikacji na stronie i już nikt nie będzie mógł go zobaczyć (poza administratorem strony).
Dodając komentarz przestrzegaj norm dyskusji i niezależnie od wyrażanych poglądów nie zamieszczaj obraźliwych wpisów. Jeśli widzisz komentarz, który jest hejtem, kliknij zieloną chorągiewkę i zgłoś swoje uwagi administratorowi.
premier tusk obiecał że polska bedzie drugą irlandią i wyszło. polacy chleją na potęgę. irole moga pozazdrościć polskiej wódy i polskiego nacjonalizmu.
teraz mamy drugą amerykę. w ameryce spora część społeczeństwa w tym pracownicy doliny krzemowej mieszkają w przyzepach campingowych . są tacy który nie mają przyczepy i śpia na ulicy. mamy drugą amerykę. ci z doliny krzemowej mają upały tak 50 stopni w cieniu a ten człowiek ma zaledwie 30 stopni w cieniu no ale reszta ta sama. no prawie. bo tamci abyc żyć w tej przyczepie muszą pracować a ten człowiek żyje bez konieczności pracy po 14 godzin dziennie. no i upał mniejszy. no i spalin z ulicy mnej sie w borowie niż nowym jorku nawdycha.