Jej piosenka „Sama wybrałam” zdobyła już blisko 600 tysięcy wyświetleń na YouTubie. Niedawno artystka zmierzyła się z wymagającą sceną programu „Must be the music”, gdzie mimo krytyki jurorów pokazała, że porażki tylko wzmacniają jej muzyczną drogę. Ela Kliś w szczerej rozmowie opowiada o stresie, nauce płynącej z trudnych doświadczeń i ambitnych planach na przyszłość.
Elu, niedawno wzięłaś udział w programie „Must be the music”. Jurorzy nie byli Ci przychylni. Jak wspominasz to doświadczenie?
– Mimo że przebieg tej kolejnej przygody muzycznej nie potoczył się wedle moich oczekiwań i szczerze przyznaję, że nie jestem zadowolona z tego występu, to uważam, że było to bardzo cenne doświadczenie. Występ w tym programie pozwolił mi zrozumieć, że moje dążenie do celu jest tak silne, że nic nie jest w stanie tego zmienić, a już na pewno nie negatywna opinia. Choć przyznaję, że stres wyjątkowo miałam wielki w tym dniu i on znacznie pogorszył jakość wykonania mojej autorskiej piosenki („Sama wybrałam” – red.). Wiele osób po występie, powiedziało mi, że mój głos nie brzmiał prawdziwie, jakby inaczej. Zgadzam się z tym.
Jak się czułaś na scenie w tym programie?
– Niezbyt dobrze. Czekałam 16 godzin na swój występ, a to sprawiło, że czułam się wyczerpana i zmęczona.
Czy z perspektywy czasu coś byś zmieniła?
– Tak, z pewnością wybrałabym inny repertuar. Piosenka, którą zdecydowałam się zaśpiewać, jest obecnie najbardziej popularnym utworem w moim repertuarze i to skłoniło mnie do jej wyboru, ale teraz z perspektywy czasu i wiedząc, że nie jest ona łatwa do wykonania w stresie, ponieważ jest szybka i skoczna, wybrałabym spokojniejszy utwór popowy, który pozwoliłby mi poczuć większy spokój, gdzie mogłabym lepiej wczuć się w muzykę i pochwalić się swoją prawdziwą barwą wokalu.
A czy nie żałujesz udziału w programie?
– Nie, nie żałuję. Stojąc na scenie zrozumiałam, że muszę ciężko pracować, żeby być każdego dnia coraz lepszą wersją samej siebie. Poczułam, że muszę lepiej dobierać repertuar na przyszłość w tego rodzaju programach, a przede wszystkim poczułam, że ten występ to kolejny etap, który wydarzył się po to, abym mogła pójść o krok dalej. Bardzo ucieszyłam się kiedy publiczność poderwała się z krzeseł, kiedy wybrzmiała moja piosenka w programie. To było naprawdę cenne doświadczenie, a uważam, że gorsze momenty są wpisane w drogę do sukcesu, a nawet są potrzebne.
Cały wywiad zamieściliśmy w 17 (1255) wydaniu papierowym Słowa Regionu.










































































Dodając komentarz przestrzegaj norm dyskusji i niezależnie od wyrażanych poglądów nie zamieszczaj obraźliwych wpisów. Jeśli widzisz komentarz, który jest hejtem, kliknij