Mieczysław Mogielnicki ze Szczawina jest pasjonatem ciężarówek. Od ponad 50 lat jeździ tirami i pomimo wieku - na ten moment 72-latek - nie ma zamiaru przestać ani przejść na emeryturę. W swoim życiu przejechał ponad sześć milionów kilometrów. Z pasją opowiada o swoich trasach, pracy, ale takze o tym, jak wyglądała ona pół wieku temu.
Od kiedy jeździ Pan ciężarówkami?
- Od 1971 roku, czyli będzie już 53 lata. Zacząłem od mleczarni w Strzelinie, a potem poszedłem do wojska i też byłem kierowcą. Po wojsku wróciłem do mleczarni, skąd przenieśli mnie do Spółdzielni Transportu Wiejskiego. Jeździłem dla nich do 1990 roku, a potem trzy lata dla firmy Kobel. W 1994 roku przeszedłem do firmy Barbo (teraz Burbo), w której pracuję do tej pory. W tym roku minęło już 30 lat, a współpraca z szefem Sławomirem Bocheńskim i jego synem jest naprawdę dobra i zawsze potrafiliśmy się porozumieć.
Jak wyglądała ta branża pięćdziesiąt lat temu i czy bardzo się rozwinęła?
- Rozwinęły się przede wszystkim pojazdy. Zaczynałem jeździć żukiem, który miał drzwi do przodu otwierane. Potem dali mi Stara 25, Jelcza z przyczepą, ale to była ciężka jazda. To sama blacha była, żadnej tapicerki w środku. Zimą był ziąb, a latem piekło. Często też te pojazdy się psuły. Teraz sa one wyposażone w klimatyzację i ogrzewanie do jazdy i postoju oraz w kamery. To też są automaty, a nie jak kiedyś - wszystko na sprzęgło.
Gdzie Pan jeździł najczęściej?
- Odwiedziłem wiele krajów. Przejechałem całe Włochy, Hiszpanię i Niemcy. Najdalej dojechałem do Cieśniny Gibraltarskiej, Sycylii, Krematorska na Ukrainie, ale byłem też siedemnaście razy w Moskwie. Najgorsze kiedyś były kolejki na granicach. Zanim weszliśmy do Unii Europejskiej to stało się po 12, 18 czy 20 godzin. Najdłużej stałem na przejściu granicznym na Olszynie, to było aż 78 godzin. Kiedyś, jak byłem w Petersburgu, to musiałem zostać tam dwa tygodnie, bo nie mieli pieniędzy na cło. Chociaż zwiedziłem to miasto. W Rosji to było bardzo kiepsko. Jest droga i nagle nie ma drogi, potem znowu asfalt.
Co Pan przewoził?
- W Polsce rozwoziłem dużo rzeczy, a potem zaczęły się zagraniczne trasy. W latach 90. wiozłem z Hamburga do Krematorska na Ukrainie jakieś dwie skrzynie, nie wiem co to było, ale było to do zakładu zbrojeniowego. Z Belgii zwoziłem dywany i wiertarki do Moskwy. Na Białoruś, jak ruskich żołnierzy stąd wycofali, to woziłem okna i drzwi. Z Castellonu w Hiszpanii woziłem kafelki łazienkowe i wiele innych rzeczy. Teraz przewożę różne rzeczy z naszego TECE do Holandii, Niemiec i Hiszpanii.
Jak wygląda jazda? Jak radzi sobie Pan ze zmęczeniem w trasie?
- Najważniejszy jest odpoczynek. Trzeba się wyspać przed trasą. Najnowsze przepisy mówią, że kierowcy ciężarówek mogą jechać tylko dziesięć godzin dziennie. Wygląda to tak, że cztery godziny jedziemy, następnie robimy 45 minut postoju, ruszamy w trasę na kolejne cztery godziny, robimy kolejną przerwę 45-minutową, a potem możemy dołożyć tylko jeszcze dwie godziny jazdy. Dwa razy w tygodniu kierowcy mogą jechać po te dziesięć godzin z przerwami, a trzy razy w tygodniu po dziewięć godzin.
A jak wygląda spanie i jedzenie w ciężarówce?
W kabinie są dwa łóżka, lodówka, kuchenka gazowa i wyposażenie kuchenne. Można sobie przygotować lub odgrzać posiłki. Kiedyś tak nie było. Kiedyś to się brało kiełbasę, wieszało w kabinie i śmierdziało cały czas tą kiełbasą. Jakieś słoiki zawsze żona przygotowała, z gulaszem czy zupą i to się jadło. Czasami gdzieś na postoju coś się kupiło.
Cały artykuł zamieściliśmy w 34 (1222) wydaniu papierowym Słowa Regionu.
UWAGA!
Gdy liczba negatywnych głosów na dany komentarz osiągnie 15, zostanie on automatycznie ukryty, niemniej pokazywać się będzie przy nim opcja "kliknij, aby wyświetlić". Kiedy jednak dany komentarz osiągnie 20 negatywnych głosów, zostanie automatycznie wycofany z publikacji na stronie i już nikt nie będzie mógł go zobaczyć (poza administratorem strony).
Dodając komentarz przestrzegaj norm dyskusji i niezależnie od wyrażanych poglądów nie zamieszczaj obraźliwych wpisów. Jeśli widzisz komentarz, który jest hejtem, kliknij zieloną chorągiewkę i zgłoś swoje uwagi administratorowi.
koło parkingu macha do niego młoda kobieta w miniówie
zatrzymuje się i pyta - podwieźć cię?
pani ze wschodnim akcentem odpowiada. nie, dzisiaj po czysta.
Po 50 latach przypływa oddział karny, żeby zabrać skazańca, a tu po wyspie biega mały chłopiec. Żołnierze pytają się go:
- Jak ci na imię?
- Mieeeeeetek!