Jolanta i Zbigniew Woszczak preferują biegi w górach

Przygoda państwa Woszczak z bieganiem zaczęła się bardzo niepozornie. Prawie dwanaście lat temu pan Zbigniew zdecydował się podjąć tego wyzwania, a następnie dołączyła do niego pani Jolanta. Powód był banalny – chodziło o poprawienie sylwetki i sprawności fizycznej. Jeszcze wtedy nie zdawali sobie sprawy, jak ten sport wpłynie na ich życie.


Bieganie dwanaście lat temu nie było takie proste i popularne, szczególnie dla osób mieszkających na wsi. Jak przyznają Jolanta i Zbigniew Woszczakowie, na początku trochę się wstydzili i biegali po polach. Uznali jednak, że to bez sensu i przeszli na ulicę. Powoli przyzwyczajali się do aktywności fizycznej.

Nasi rozmówcy często biegają razem z przyjaciółmi. Od lewej: Robert Laszczyński i Agata Knofel-Laszczyńska ze Strzelina, Jolanta i Zbigniew Woszczak, Marceli Jędrzejewski
Po około półtora roku biegania państwo Woszczak zapisali się na pierwsze zawody. Była to Strzelińska Dziesiątka. Nie wiedzieli, czy biegają dobrze, czy źle. Czuli się niepewnie. Lecz przeżycia, które towarzyszyły im podczas biegu sprawiły, że wciągnęli się w ten rodzaj aktywności i zaczęli zapisywać się na kolejne zawody.
Na początku brali udział w biegach miejskich, bo były najpopularniejsze. Pewnego razu pojechali kibicować koledze Andrzejowi, który biegł 104 km na Festiwalu Biegów Górskich w Lądku Zdroju. Dobiegł na metę zmęczony i szczęśliwy, co wzruszyło i spodobało się państwu Woszczak. Od tego momentu wybierają trasy w górach i zdecydowanie wolą je od tych miejskich, pomimo że wymagają większego wysiłku.

- Jesteśmy już w takim wieku z mężem, że szybkości to raczej zbytnio nie poprawimy i biegamy w takim samym tempie. W górach możemy wykazać się naszą wytrzymałością. Nie ma też nudy, jak podczas biegów ulicznych. Ta przyroda wokół nas, ten zmieniający się krajobraz... To wszystko podbudowuje i napędza jeszcze bardziej – mówiła o biegach górskich pani Jolanta.

Ostatnio państwo Woszczak biegli w Marrakeszu

Warto dodać, że państwo Woszczak należeli do Strzelińskiego Klubu Biegacza, który też niejako współtworzyli. Klub niestety od roku nie istnieje. Mieli tam jednak wyspecjalizowanego trenera, co pozwoliło podnieść bieganie na wyższy poziom. Łatwiej im teraz zorganizować treningi. Biegają najczęściej trzy razy w tygodniu po 10 km, a w weekendy starają się wybierać dłuższe trasy. Chodzą również na ćwiczenia siłowe.

Cały artykuł zamieściliśmy w 8 (1196) wydaniu papierowym Słowa Regionu. Materiał ten, w całości, przeczytasz  również na portalu egazety.pleprasa.pl, a także e-kiosk

UWAGA!

Gdy liczba negatywnych głosów na dany komentarz osiągnie 15, zostanie on automatycznie ukryty, niemniej pokazywać się będzie przy nim opcja "kliknij, aby wyświetlić". Kiedy jednak dany komentarz osiągnie 20 negatywnych głosów, zostanie automatycznie wycofany z publikacji na stronie i już nikt nie będzie mógł go zobaczyć (poza administratorem strony).
Dodając komentarz przestrzegaj norm dyskusji i niezależnie od wyrażanych poglądów nie zamieszczaj obraźliwych wpisów. Jeśli widzisz komentarz, który jest hejtem, kliknij choragiewka875zieloną chorągiewkę i zgłoś swoje uwagi administratorowi.

Ukryj formularz komentarza

2500 Pozostało znaków


Przeczytaj również