Jerzy Hałajda podczas przystanku w Sopocie
Jerzy Hałajda podczas przystanku w Sopocie
Czy będąc na emeryturze można pokonać na rowerze kilkaset kilometrów w kilka dni? Okazuje się, że tak. 66 - latek ze Strzelina wybrał się na wyprawę życia. Skąd taki pomysł? Jakie spotkały go trudności? Co na to rodzina?
Emerytura wcale nie musi być czasem błogiego odpoczynku po kilkudziesięciu latach pracy. Są ludzie, którzy w tym okresie stawiają sobie nowe wyzwania i łamią przeróżne bariery. Dobrym tego przykładem jest 66 - letni mieszkaniec Strzelina Jerzy Hałajda, który postanowił wsiąść na rower i odbyć wyprawę życia po Pomorzu.
- Generalnie dużo jeżdżę na co dzień rowerem. Kiedyś sobie postanowiłem, że jak przejdę na emeryturę, a będę jeszcze na siłach, to wybiorę się na dłuższą wycieczkę. Przy okazji zwiedzę piękne, nadmorskie tereny - mówił strzelinianin. Pan Jerzy 31 maja tego roku wyjechał rowerem ze Strzelina do Wrocławia, po czym przesiadł się na pociąg do Świnoujścia, a następnie rowerem dojechał do Gdańska. W pięć dni pokonał prawie 500 kilometrów! Strzelinienin noce spędzał w schroniskach bądź hotelach. - Z racji tego, że dużo jeżdżę, to nie musiałem się jakoś specjalnie do tej podróży przygotowywać. Istotna była wymiana sprzętu, żeby nie uległ niespodziewanej awarii na trasie. Na szczęście, rower spisał się na medal. Nie miałem z nim większych problemów - opowiadał pan Jerzy. Na tym nie koniec osiągnięć ambitnego strzelinianina. Jeszcze podczas tej samej wyprawy przejechał pociągiem z Gdańska do Inowrocławia, skąd wybrał się rowerem do Włocławka (ok. 70 km - przyp. red.), a później jeszcze do Strzelina. Ostatni etap zajął panu Jerzemu dwa dni, w czasie których pokonał ponad 300 kilometrów! - Czuję się wewnętrznie młody, a sam pomysł na taką podróż zrodził się w mojej głowie zupełnie spontanicznie. Nawet podczas wyprawy nie miałem z góry sztywno określonego planu. Dopiero jak dotarłem do Świnoujścia, to tam ustalałem sobie mniej więcej trasę, którą będę chciał pokonać przez jeden dzień - powiedział rowerzysta. Ciekawostką jest to, że pierwotnym pomysłem 66 - latka było przejechanie drogi w odwrotnej kolejności, czyli z Gdańska do Świnoujścia, jednak dowiedział się, że wiatr w tamtym rejonie wieje zazwyczaj z zachodu na wschód. - Byłoby to na pewno sporym utrudnieniem, więc zdecydowałem się ruszyć właśnie ze Świnoujścia. Na trasie okazało się, jaki to los jest przekorny. Wiatr zmienił swój kierunek i przez większość podróży wiał mi w twarz. Miałem po prostu pecha - wspominał pan Hałajda.
A jak na pomysł strzelinianina zapatrywała się jego najbliższa rodzina? Jerzy Hałajda mówił, że pewne obawy miała jego żona. Nie wynikały jednak one z tego, że małżonek nie wytrzyma trudów podróży, a raczej z tego, że jedzie po prostu sam. Rowerzysta jednak dzwonił codziennie do domu, meldując jaki kawałek drogi udało mu się pokonać. Po powrocie spotkał się z niezwykle ciepłym przyjęciem i zadowoleniem najbliższych.
Pan Jerzy nie zamierza poprzestać na jednej wyprawie. Już teraz planuje wyjazd rowerem w Sudety na Czarną Górę. Redakcja Słowa Regionu gratuluje tej przygody i trzyma kciuki za powodzenie dalszych wypraw.




UWAGA!

Gdy liczba negatywnych głosów na dany komentarz osiągnie 15, zostanie on automatycznie ukryty, niemniej pokazywać się będzie przy nim opcja "kliknij, aby wyświetlić". Kiedy jednak dany komentarz osiągnie 20 negatywnych głosów, zostanie automatycznie wycofany z publikacji na stronie i już nikt nie będzie mógł go zobaczyć (poza administratorem strony).
Dodając komentarz przestrzegaj norm dyskusji i niezależnie od wyrażanych poglądów nie zamieszczaj obraźliwych wpisów. Jeśli widzisz komentarz, który jest hejtem, kliknij choragiewka875zieloną chorągiewkę i zgłoś swoje uwagi administratorowi.

Ukryj formularz komentarza

2500 Pozostało znaków


Gravatar
Kacper L.
RE: Spontaniczna podróż życia 66-latka
Wielkie Gratulacje Panie Jurku!!!!!
0

Przeczytaj również